Dodane przez ks. Michał - sob., 10/21/2017 - 20:59

Tolerancyjna miłość

 

        Słowo „tolerancja” nie występuje w Ewangelii. Należy ono do słownika ściśle związanego z demokracją. Kościół przejął je jako cenny skarb ludzkości wypracowany przez wieki. Z łatwością jednak można dostrzec, że słowo to ma wiele interpretacji, i mimo iż ludzie się nim często posługują, nie zawsze potrafią się porozumieć.

        Najczęściej przez tolerancję rozumie się zgodę na to, by każdy żył według własnych przekonań, bez wpływu innych na jego postawę życiową i poglądy, zwłaszcza religijne. Takie ujęcie tolerancji jest o krok od utożsamienia jej z obojętnością. Ma to miejsce wówczas, gdy człowiek stosuje zasadę: „Ja się nie wtrącam do jego życia, i nic mnie ono nie obchodzi”. Rzecz jasna, że w imię Ewangelii w ten sposób do tolerancji podchodzić nie można. Chrześcijaństwa bowiem nie da się pogodzić z obojętnością wobec drugiego człowieka.

        Głębiej rozumiana tolerancja zakłada sprawiedliwość i szacunek wobec każdego człowieka. Ona dba o to, by w ramach demokracji każdy po sprawiedliwości miał to, co mu się należy. Demokracja to rządy większości. Tolerancja broni w niej praw mniejszości. Zawsze jednak czyni to w imię sprawiedliwości, w granicach odpowiednich proporcji. W tym znaczeniu troje ludzi nie może się w duchu tolerancji domagać, by do nich dostosowywało się dziewięciuset dziewięćdziesięciu siedmiu. Mają prawo, by szanowano ich inność, ale muszą się zgodzić, że życie społeczne popłynie nurtem obranym przez większość.

        Ewangeliczne znaczenie tolerancji można dostrzec w progach rodzinnego domu. Najpełniej ją ujawnia kochający ojciec. Otóż dobry ojciec jest sprawiedliwy wobec każdego dziecka, każde otacza szacunkiem, ale nigdy nie zgodzi się, by ono wędrowało niebezpiecznymi dla niego ścieżkami i wchodziło w kontakty z ludźmi wrogo nastawionymi do całej rodziny. O granicach ojcowskiej tolerancji decyduje miłość, czyli troska o dobro każdego dziecka z osobna i całego domu.

        Taka ewangeliczna interpretacja tolerancji winna decydować o ustawieniu wszelkich odniesień do ludzi o innych poglądach i odmiennych przekonaniach religijnych. Uczeń Chrystusa zawsze zabiega o zachowanie sprawiedliwości i nie godzi się na wyrządzanie komukolwiek krzywdy. Nie tylko otacza szacunkiem każdego człowieka, ale przede wszystkim go kocha. Ta właśnie miłość nadaje blasku tolerancji. Ona też stwarza jedynie twórczą płaszczyznę spotkania.

        Tego podejścia zabrakło faryzeuszom i uczonym w Piśmie wobec Jezusa. Okazali się zupełnie nietolerancyjni, bo nie umieli kochać. Szkoda, że i wśród ludzi Kościoła, na przestrzeni wieków, łatwiej spotkać mało tolerancyjnych uczniów faryzeuszy i uczonych w Piśmie, niż uczniów Jezusa, podchodzących do wszystkiego z miłością.

        Ewangelia jest najlepszą w świecie księgą o nietolerancji przeciwników Mistrza z Nazaretu i Jego tolerancyjnej miłości obejmującej wszystkich: grzeszników i celników, faryzeuszy i uczonych w Piśmie, Heroda i Piłata, zdrajcę i pluton egzekucyjny. Ewangelia mówi o tej niepojętej miłości, która zawsze odnosi zwycięstwo, nawet wówczas, gdy jej dawca zostaje zniszczony przez nietolerancyjnych ludzi.

        Dziś często pada słowo „tolerancja”. Katolik zanim się nim posłuży, winien dobrze rozważyć, w jakim znaczeniu tolerancyjny jest wobec człowieka Pan Bóg. My, jako Jego dzieci, jesteśmy zobowiązani do objawiania światu właśnie Jego tolerancyjnej miłości.

 

Ks. Edward Staniek

w OREMUS