Dodane przez ks. Michał - sob., 09/28/2019 - 20:41

Panie, spraw, abym nie szukał dóbr doczesnych,

lecz podążał za sprawiedliwością,

pobożnością, wiarą, miłością (1 Tm 6, 11)

 

        Liturgia dzisiejsza jest wezwaniem do rozważenia straszliwych następstw życia rozwiązłego i hulaszczego. W pierwszym czytaniu (Am 6, 1. 4-7) powtarzają się ostre upomnienia proroka Amosa, skierowane do bogaczy obfitujących w wygody i zbytek i nastawionych na wykorzystanie wszystkich przyjemności życia, jakie może ono zapewnić. Opisuje ich, jak wylegują się na tapczanach, jedząc, śpiewając i pijąc, nie troszcząc się wcale o swój kraj, który chyli się do upadku, i prorokuje: „Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, a zniknie krzykliwe grono hulaków” (tamże 7). Proroctwo spełni się po trzydziestu latach i będzie jedną z licznych lekcji, jakie daje historia w związku z upadkiem społecznym i politycznym spowodowanym przez rozkład moralny. A jednak wydaje się, że obecna cywilizacja dobrobytu niewiele zrozumiała w tej dziedzinie. Tym dobitniej nasuwają się doniosłe refleksje na dziś: życie zamknięte w ciasnych horyzontach przyjemności ziemskich jest samo przez się zaprzeczeniem wiary, bezbożnością, ateizmem praktycznym i związanym z nim brakiem zainteresowania dla potrzeb drugiego człowieka. Krótko mówiąc, jest ono drogą do zguby w czasie i w wieczności.

Ten ostatni aspekt wyjaśnia Ewangelia (Łk 16, 19-31) przez przypowieść, która przeciwstawia życie hulaki życiu ubogiego. Na pierwsze wejrzenie bogacz wydaje się nie mieć innego grzechu, jak tylko nadmierne przywiązanie do zbytku i do dobrego stołu. Lecz zastanawiając się głębiej, zauważa się całkowity brak zainteresowania się Bogiem i bliźnim. Wszystkie jego myśli i troski zwrócone są do tego, „by świetnie się bawić” (tamże 19), całkowicie zapominając o biednym Łazarzu, który leżał u jego bramy zupełnie wyczerpany. I chociaż przypowieść nie mówi tego wyraźnie, łatwo można poznać w nim jednego z owych ubogich, którzy przyjmują z poddaniem swój los ufając Bogu. Dlatego, kiedy nadeszła śmierć, „aniołowie zanieśli go na łono Abrahama” (tamże 22), bogacz zaś został pogrążony w mękach (tamże 23). W rozmowie, która następuje między nim, dręczonym przez pragnienie, a ojcem Abrahamem, jest podkreślona nieodwracalna trwałość losu wiecznego, odpowiadająca zresztą postawie, jaką człowiek dobrowolnie wybrał żyjąc na ziemi. Kto uwierzył w Boga i Jemu się powierzył, w Nim będzie miał cząstkę na wieki; kto oddawał się przyjemnościom postępując tak, jakby Bóg nie istniał, pozostanie na wieki odłączony od Niego. Łatwo wywnioskować, że ubóstwo i cierpienie nie są znakami odrzucenia ze strony Pana, lecz środkami, którymi On się posługuje, by skłonić człowieka do starań o lepsze dobra i do pokładania nadziei w Bogu. A powodzenie i bogactwa często czynią człowieka zarozumiałym, lekceważącym Boga i dobra wiecznej to jakby pętla, która tłumi wszelki zryw do wyższych rzeczywistości.

        Drugie czytanie (1 Tm 6, 11-16) nawiązuje dobrze do poprzednich, ponieważ zachęta, jaką się rozpoczyna, kontrastuje z nieumiarkowanym poszukiwaniem dóbr doczesnych. „Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (tamże 10), mówi św. Paweł już w pierwszych wierszach, i zaraz dodaje: „Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością...” (tamże 11). „Człowiek Boży” — kapłan, osoba poświęcona lub apostoł świecki — powinien wystrzegać się jakiejkolwiek chciwości pieniędzy, co bardzo gorszy nie tylko głęboko wierzących, ale i tym bardziej obojętnych. Został powołany, by troszczyć się o inne sprawy, walczyć „w dobrych zawodach o wiarę” i „zdobyć życie wieczne” (tamże 12) nie tylko dla siebie samego, lecz dla owczarni, którą Bóg mu powierzył. Został powołany, by służyć dobrom nie doczesnym, lecz w lecz wiecznym, „zachować przykazanie nieskalane” (tamże 14), przekazać bez uszczerbku dziedzictwo wiary i Ewangelii.